Na zakończenie lata, na rozpoczęcie roku szkolnego, na złą pogodę czy sam nie wiem dlaczego zacząłem po raz kolejny czytać stare kroniki opisujące kościół parafialny w Malicach Kościelnych. I choć już nieraz do nich sięgałem tym razem znowu znalazłem coś nowego. Od pewnego czasu staram się odtworzyć historię właścicieli majątku Leszczków.
Udało mi się dotrzeć gdzieś w okolice odbywającej się w tym czasie Bitwy Pod Grunwaldem i informacji o Imbramie z Pleszewa i jego dwóch synach. Bardzo ciekawą historią na jaką trafiłem była historia o Stanisławie Domaracie, podsędku sandomierskim, dobrym znajomym Piotra Kochanowskiego (ojca znanego powszechnie Jana z Czarnolasu). Tym bardziej, że jako pierwszy, na którego natrafiłem mieszkał tu, na miejscu, w Leszczkowie. I już wtedy powinienem wyostrzyć swój zmysł poszukiwacza i szukać miejsca jego pochówku. Ale nie, zupełnie o tym nie pomyślałem. Do wczorajszego wieczora, kiedy to moim oczom ukazał się następujący fragment kronik księdza Jana Wiśniewskiego.Tadaaam!!! Czyżby to „mój” Domarat? Czyżby w materiale, który znam tak dobrze znajdowała się informacja, na którą do tej pory nie zwróciłem uwagi? No to idziemy za ciosem! Szukam kolejnych kronik. Tym razem przemówił do mnie ksiądz Gabryel Czerwiński wprost z 1886 roku.
Jest też kamień, który kiedyś służył za nagrobek, albo przykrycie do grobu, na tym są wyryte cztery herby i w około literami łacińskiemi taki napis […]
i tu te same słowa, których wcześniej użył ksiądz Jan. Czyli jednak!!! Po pierwsze – potwierdziło się, że Stanisław Domarat był i żył. Po drugie czytamy, że był z Leszczkowa (skrót, który tu został użyty to Liesc). Po trzecie, skoro miał grób w kościele to znaczy, że musiał być to ktoś ważny. I na dodatek mamy datę pogrzebu Domarata, co oznacza, że do śmierci czyli 1553 żył w okolicy. To znowu się wpisuje w informacje, które już posiadałem i wcześniej opisałem. Szczęście mnie przepełniło. No to zaczynam czytać dalej i szukać już szczegółów.
Ksiądz Czerwiński dodaje, że płyta nagrobna została „przełupana”. Jedna część została umieszczona w ołtarzu a druga stanowiła posadzkę w kruchcie większej czyli w głównym wejściu (przedsionku) do kościoła. Aby napis nie został zatarty postawiono na niej „szafę ze światłem”. No i jak. Jest tam do dzisiaj? A może znajduje się tak jak trochę później pisał ksiądz Wiśniewski w zakrystii? Aż mnie korci, żeby spróbować jej odszukać. Co na to Panie i Panowie z Leszczkowa, Malic? Podejmujemy wyzwanie? Może wciąż tam jest i czeka na dalszy ciąg tej historii?
Jak wiemy, osoby majętne, możnowładcy, rycerze i inni znamienici obywatele, dobrodzieje kościoła, znajdowali często ostateczny spoczynek wewnątrz kościoła. I tak w 1776 roku na polecenie Konsystorza Kieleckiego opróżniono grób, który znajdował się w kościele w Malicach a dokładnie w zakrystii. Pamiętając, że ówczesny kościół miał zakrystię od strony północnej (co pokazuje poniższy plan) może mówimy własnie o grobie Domarata?
W grobie zostały znalezione szczątki dwóch osób. Po odprawieniu uroczystej mszy świętej, zostały one ponownie pochowane, tym razem na terenie cmentarza od strony południowej, w grobie ogólnym. W miejscu tym postawiono krzyż. Niestety już pod koniec XIX wieku nie było śladu krzyża i miejsce opisywane stało się anonimowe. Należy pamiętać, że cmentarz , o którym mówimy, to cmentarz przykościelny, gdyż w 1776 roku jeszcze parafianie korzystali z pochówku w bezpośrednim pobliżu kościoła.
No to jest zagwostka. Czy do dzisiaj pozostały ślady po opisywanych płytach? Czy jest szansa, że znajdują się w tych samych miejscach co opisują kronikarze? Wszak od tego momentu kościół przechodził burzliwe przemiany. Pożar, odbudowa tymczasowej kaplicy, budowa kościoła obecnego… Zapewne były wykonane z nietrwałego piaskowca, ale przecież piaskowe płyty z tamtego okresu są wciąż widywane w rożnych miejscach. Jakie 4 herby były umieszczone na grobie Domarata? Drzymała? Oksza? A może jakieś inne? Może czas przyniesie odpowiedź i na te pytania.