„Każdy dzień życia w Leszczkowie przynosił tyle cudownych przeżyć, każda pora roku miała swoje uroki. Zimą – ileż to zabaw i atrakcji czekało na nas. Do moich ulubionych sportów zimowych należały sanki. Najchętniej zjeżdżałam z dużej góry zwanej przez nas górą pod dębem. Pierwszy odcinek był bardzo stromy, tak ze sanki nabierały dużego pędu, trzeba było skręcić pod kątem prostym w prawo i trasa kończyła sie na mostku. Po kilku dniach naszej jazdy tor saneczkowy stawał sie wyślizgany, tak ze sanki niosły z dużą szybkością. Któregoś dnia Dzidek uderzył w pędzie nogą w barierkę mostku tak mocno, ze złamał nogę. Magdzia bała się zjeżdżać, ja naturalnie byłam w swoim żywiole. Zawsze lubiłam kierować sankami, a ze miałam silne nogi przychodziło mi to łatwo”
wspomina Maria Szymańska zabawy dzieci dworskich w Leszczkowie w okresie okupacji. Może trasa opisywana przez Panią Marię nie jest aktualnie najbardziej możliwa do „zaliczenia”, ale na pewno na wielu innych leszczkowskich górkach można śmiało pozjeżdżać na sankach. Trzeba się spieszyć. Zapowiadają odwilż
Na zdjęciach dzieci rodziny Mikułowskich-Pomorskich przed dworem w Leszczkowie